14 - Ta chwila, gdy widziałam Cię płaczącego.



Mocniej obejmując ramionami kolana Ania przygryzła wargę starając się stłamsić szloch. Przegrała. Kolejna chemioterapia nie przyniosła żadnych skutków, a komórki nowotworowe rozwijały się dalej niszcząc ją od środka.  Prowadzący ją lekarz jasno postawił sprawę – konieczna jest amputacja piersi, w innym wypadku pojawią się przerzutu i rak zniszczy cały jej organizm. Nie chciała poddawać się operacji, ale z drugiej strony nie miała innego wyjścia – tylko ten sposób mógł uratować jej życie… i oszpecić ciało zarazem. Bała się swojego widoku po amputacji, już i tak nienawidziła swojego odbicia w lustrze: po pięknych, długich blond lokach zostało tylko wspomnienie; kości policzkowe wyostrzyły się;  a niegdyś promienna cera teraz przybrała odcień niezdrowej szarości. Każdego dnia jakaś cząstka jej obumierała, a ona sama traciła nadzieję na szczęśliwe zakończenie jej historii. Śmierć już wybrała i nie było szans, aby dobrowolnie zrezygnowała z jej duszy. Nie pomagały ani zapewniania lekarzy, ani słowa otuchy rodziny i przyjaciół, ani obecność Bartka. Szatyn zrezygnował całkowicie ze swojego życia, by móc spędzać z Anią każdą minutę. Nie skarżąc się jeździł z nią od jednego szpitala do drugiego, zapewniał, że wszystko będzie dobrze i zawsze może na niego liczyć, z tym, że ją coraz bardziej irytowała obecność Kurka. Był w końcu młody, przystojny, mógł mieć każdą dziewczynę, a on trwał przy niej w dzień i w nocy – przegranej, chorej i brzydkiej. Kamińską coraz częściej zaczynały dopadać myśli, że Bartosz jest z nią tylko i wyłącznie z litości. Nie chcąc, żeby kolorowe gazety rozpisywały się o nim jako o potworze bez serca trwał przy niej chociaż ten układ wcale mu nie odpowiadał. W mniemaniu Anki powinien się bawić, wyszumieć póki ma czas, a chora na nowotwór dziewczyna była dla niego tylko kulą u nogi.
- Ania, może masz ochotę na jakąś kolację, co? – wchodząc do ich sypialni Bartek uśmiechnął się niepewnie w stronę dziewczyny – Może naleśniki ci zrobię?
Dziewczyna lekko wzruszyła ramionami. Nie miała ochoty na nic, a już na pewno na kolejną porcję optymistycznych prognoz Kurka. On nie rozumie, że dla niej już nie ma odwrotu – prędzej czy później umrze, a w tym momencie tak bardzo pragnęła już nie czuć tego piekącego bólu, który powoli ją wyniszczał. Miała serdecznie dość ciągłych wizyt u lekarza, pełnych współczucia spojrzeń czy zapewnień o tym, że będzie dobrze.
Gówno prawda.
Już nigdy nic nie będzie dobrze. Dla niej wszystko się skończyło. Kiedyś miała masę przyjaciół, wpływowe kontakty, wielkie plany i marzenia, a teraz została jej już tylko namiastka przeszłości. Ogromne grono przyjaciół uszczupliło się do Anity, Pauliny – żony Mariusza Wlazłego i Hani – narzeczonej Marcina Możdżonka; kontakty polegały obecnie na krótkim „cześć” podczas  spotkań, a plany nie wybiegały dalej niż o jeden dzień.
- Skarbie, tak nie można. – siadając na skraju łóżka Bartosz ostrożnie położył swoją dłoń na jej udzie – Musisz gdzieś wychodzić, jeść. Musisz po prostu żyć.
Jej cyniczny śmiech obił się głuchym echem od ścian sypialni.
- Żyć? Bartek ja umieram i niech w końcu to do ciebie dotrze, że nie mam zamiaru udawać przed wszystkimi że jest cudownie i wcale mnie nie rusza moja choroba.
- Więc zamierzasz się poddać, tak? – jego ton głosu z początku tak łagodny teraz przybrał na stanowczości – Masz szansę wyzdrowieć, ale zamiast tego wolisz leżeć całymi dniami w łóżku i czekać z utęsknieniem na śmierć?
- Na pewno by ci ulżyło, prawda? – gwałtownie wstając dziewczyna spojrzała na niego pełnym łez wzrokiem – Miałbyś przynajmniej o jeden kłopot mniej.
- Anka, co ty za głupoty wygadujesz?!
- No przyznaj się, że poczułbyś ulgę. Mógłbyś być znowu wolny bez chorej dziewczyny u boku!
- Czy ty siebie słyszysz, kobieto?! – kręcąc z niedowierzaniem głową Kurek zaśmiał się cynicznie – Jak mogłaś pomyśleć, że poczułbym się lepiej gdyby ciebie nie było?
- Nie musiałbyś udawać jak bardzo jest ci przykro z mojego powodu, nie rezygnowałbyś z imprez i wyjść na piwo z chłopakami, mógłbyś…
Chciała coś jeszcze powiedzieć, ale silne dłonie Bartosza ujmujące jej drobną twarz sprawiły, że momentalnie zamilkła. Jego tęczówki w kolorze nieba uparcie wpatrywały się w nią powodując, że chcąc nie chcąc musiała odwzajemnić wzrok.
- Nie pozwalam ci nawet myśleć o tym, że jesteś dla mnie ciężarem. – mówił wolno i spokojnie, jednak jego słowa zamiast pomóc jeszcze bardziej irytowały dziewczynę – Jesteś dla mnie najważniejsza, rozumiesz?
Widziała odbijające się w jego spojrzeniu łzy i tak bardzo chciała wierzyć, że mówi prawdę, ale podświadomość szeptała jej coś zupełnie innego. Ze swoją chorobą nie pasowała do jego idealnego świata.
- Nie chcę twojej litości. – uwalniając twarz z jego objęć odwróciła się w drugą stronę – Nie chcę żebyś był ze mną tylko z jakiegoś pieprzonego przyczajenia. Rozumiesz, nie chcę!
- Aniu. – szatyn chciał ją przytulić, jednak ona odsunęła się od niego jak oparzona
- Nie dotykaj mnie! Daj mi wreszcie święty spokój i wynoś się z mojego życia, słyszysz?!
- Tego właśnie chcesz?
Już sama nie wiedziała czego tak naprawdę pragnęła. Z jednej strony miała już po dziurki w nosie pustych zapewnień siatkarza, z drugiej jednak bała się tego jak będzie wyglądać jej życie pozbawione jego obecności. Milcząc znów położyła się na łóżku i obejmując kolana podciągnęła je do brody.
- Nie wiem czemu nie pomyślałaś, że ja po prostu cię kocham? Że jestem z tobą nie z litości, ale dlatego, że jesteś dla mnie wszystkim i że nie chcę żebyś umarła?
Przygryzając wargę dziewczyna próbowała stłamsić szloch. Nie odpowiedziała mu, twierdząc, że tak będzie łatwiej. Po chwili usłyszała jak w Bartosz w pośpiechu opuszcza sypialnie, a następnie mocno trzaska drzwiami. Zrobił to o co chciała – wyszedł i dał jej święty spokój, jednak cisza panująca w ich mieszkaniu z każdą mijającą sekundą stawała się tak nieznośna w wytrzymaniu…

… ze snu obudziły ją ciche kroki na przedpokoju. Otwierając szerzej oczy spojrzała na cyfrową tarczę zegarka stojącego na nocnej szafce. 2.34. Siadając na łóżku próbowała przypomnieć sobie kiedy zasnęła. Po ostrej wymianie zdań z Bartkiem długo płakała nie mogąc się uspokoić, w końcu zmęczona ciągłym szlochem musiała usnąć i dopiero powrót Kurka do domu spowodował przebudzenie. Przecierając dłońmi oczy czekała, aż szatyn wejdzie do sypialni. Musiała z nim porozmawiać i przeprosić go za swoje zachowanie. Jeszcze kilka godzin wcześniej nie pragnęła niczego więcej niż chwili spokoju, jednak gdy Bartosz wyszedł i dał jej to czego chciała, samotność ją przytłoczyła. Dopiero leżąc samotnie w ich wielki łóżku zrozumiała, że swoimi przypuszczeniami raniła mężczyznę, który był dla niej w stanie zrobić dosłownie wszystko. Kochał ją jak wariat, a ona pochłonięta własną chorobą zapomniała, że miała w nim jedyne i prawdzie oparcie.
Leniwie podnosząc się łóżka zarzuciła na siebie pierwszy lepszy sweter wygrzebany z szafy. Chemioterapie nie przyniosły pożądanego skutku, a jedynie osłabiły jej odporność i dlatego lekarz kategorycznie nakazał jej uważać na wszelakiego typu przeziębienia, wirusy czy bakterie. W jej stanie z pozoru nawet niegroźny katar mógł przynieść ogromne konsekwencje.
- Bartek? – wychodząc z sypialni dziewczyna zapaliła światło w przedpokoju mając nadzieję, że zastanie tam siatkarza, jednak pomieszczenie było puste
Kierując się w stronę salonu poczuła nieprzyjemny powiew chłodu, który muskał jej odsłonięte nogi. Szczelniej opatulając się swetrem ruszyła przed siebie wiedząc już gdzie ma szukać narzeczonego. Uchylając szerzej drzwi prowadzące na niewielki balkon przez chwilę się zawahała widząc Bartka siedzącego na zimnych kafelkach. Przed chwila jeszcze tak pewna siebie Ania teraz zastygłą w bezruchu spoglądając na szatyna, który chowając twarz w dłonie cichutko łkał. Odkąd poprosiła go o zgolenie jej długich, blond włosów nie widziała, aby pozwolił sobie na chwilę słabości… aż do tego momentu.
Egoistka.
Przeżywając własne nieszczęście dziewczyna w ogóle nie liczyła się z Bartoszem, a przecież on też miał uczucia. Dla niej zrezygnował siatkówki – ze swojej największej pasji, a ona i tak zamiast być mu wdzięczna za to, że trwał przy niej w najgorszym momencie jej życia, była w stanie jedynie go ranić.
- Ania? Co ty tu robisz? – dostrzegając jej wątłą sylwetkę Kurek momentalnie się wyprostował i wierzchem dłoni przetarł mokre ślady łez na swoich policzkach - Przeziębisz się.
Chłodny wiatr wywoływał na całym jej ciele gęsią skórkę. Dziewczyna wiedziała, że nie powinna była narażać się na możliwość przeziębienia, ale nie mogła też zostawić Bartka. Podchodząc bliżej usiadła obok wtulając się w jego duże i silne ramiona.
- Tak bardzo cię przepraszam, Bartek.
- Za co? –  poczuła jak jej ciało zostaje zamknięte w jego ciepłym uścisku
- Byłam dla ciebie okropna, ale ja po prostu się boje.
Jego ciepłe wargi ostrożnie musnęły jej odsłonięte czoło.
- Wiem. I ja też się boję, tak cholernie przeraża mnie fakt, że mogę cię stracić.
- A jeśli amputacja też nie pomoże? Jeśli pojawią się przerzuty?
- A jeśli nie? Musisz pójść na operacje, skarbie. To jest twoja jedyna szansa, nasza jedyna szansa.
Wiedziała, że miał rację, jednak czarne scenariusz i tak pojawiały się w jej myślach. O co jeśli mimo całego wysiłku jaki włoży w walkę rak i tak nie odpuści?
Spojrzała nieufnie w lazurowe tęczówki Bartosza i nagle wszystko stało się dla niej jasne – będzie walczyć, nawet jeśli miałaby przegrać będzie miała satysfakcję, że nie poddała się bez walki. Zrobi to Bartka i siebie… zrobi dla ich wspólnej przyszłości.
- Zgodzę się na amputację, ale pójdziesz ze mną do lekarza, prawda?
Uśmiechając się delikatnie Kurek pokiwał głową na znak głowy. Mocniej przyciągając ją do siebie otoczył jej wątłe ciało swoimi ramionami dając tym samym wewnętrzne ciepło za którym tak tęskniła…

***
Przepraszam! Zawiodłam na całej długości. Po pierwsze dawno mnie tu nie było i nie mam nic na swoją obronę, po drugie jakość taka jak wyżej, a po trzecie mam coraz więcej zastrzeżeń do tej historii. Z początku miała ona wyglądać zupełnie inaczej,. Szczerze? Niejednokrotnie zastanawiałam się czy aby nie usunąć tego opowiadania, z odcinka na odcinka na odcinek wygląda to coraz gorzej i aż się boję, że całkowicie zwale końcówkę, którą od dawna już mam ułożoną w głowie. No, ale zobaczymy jak to będzie. Zostało już tylko 6 odcinków, może uda mi się to skończyć? Zobaczymy. A na razie mówię do zobaczenia na czas nieokreślony – sesjo letnia, witaj!


11 komentarzy:

  1. piękne... dobrze, że Anka ma obok siebie kogoś takiego jak Bartek, który ją wspiera, kocha i stawia do pionu. nie usuwaj bloga

    OdpowiedzUsuń
  2. No i po raz kolejny się popłakałam. Jak Ty to robisz, że budzisz we mnie takie uczucia? Ta Anka to prawdziwa szczęściara. Ma takiego faceta obok siebie, dla którego najważniejsza jest ona, nic więcej się nie liczy, nawet siatkówka. Jak ja jej zazdroszczę. Nie jest to łatwa sytuacja dla nich obojga, jednak Anka zachowuje się egoistycznie. Nie widzi tego, jak Bartek się dla niej poświęca, z miłości, a nie z litości.
    Ja już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
    I zabraniam Ci wypisywać takie głupoty, jakobyś pisała coraz gorzej. Ja tam chcę czytać drugą serię tego opowiadania.
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Cieszę się, że jesteś i życzę powodzenia podczas sesji. Na pewno wszystko pójdzie po twojej myśli ;D
    Powiem szczerze, że jak czytałam o zachowaniu Ani, to trochę mi się jej postępowanie nie podobało. Rozumiem, że jej sytuacja jest straszna i ma prawo się bać, ale Bartek jest przy niej właśnie po to, by łatwiej jej było przez to przejść i wygrać z chorobą. On sam też cierpi i na pewno takie ostre słowa ze słów ukochanej nie ułatwiają mu tego wszystkiego. Nie dziwię się, że Ania tak zareagowała na jego łzy, ja mam podobnie.
    Ania musi poddać się operacji i musi zawalczyć. Dla siebie i dla nich zarazem ;D
    Pozdrawiam ;***

    OdpowiedzUsuń
  4. Ty nawet tak nie mów!!!!!!!! Gdybyś usunęła to opowiadanie to naprawdę bym się obraziła :( Boże jak ja kocham każdy rozdział w tym opowiadaniu! Ile tu było emocji. Jak Bartosz bardzo kocha Anię! Szkoda,ze tak go potraktowała,ale dobrze ze wreszcie zrozumiała,ze jest coś ważniejszego niż młodość,szaleństwa. Widać,ze dla niego najważniejsza jest Ona i to jak bardzo ją kocha. Liczę na to,ze oni wygrają tę walkę. I głęboko w to wierzę. Ania ma dla kogo żyć i bedzie żyć! Buziaki kochana :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wolno Ci ani przez moment pomyśleć o tym,aby usunąć to opowiadanie! O nie, nie pozwalam! Brakuje trochę wątku Bąkiewicza,ale co do tego powyższego wątku nie mam żadnych zastrzeżeń.. Ciężko mi tylko czytać o Kurku, który odszedł ze Skry... No,ale.. Co nas nie zabije, to nas wzmocni , prawda ? :) Wierzę, że w przypadku Bartka i Anki będzie tak samo...

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja nie wiem co ty chcesz od tego odcinka!! Ja ryczałam już od połowy, a tym mi piszesz że to jest nie takie jak chciałaś. Walka z chorobą jest najcięższą walką jaką przychodzi nam stoczyć w życiu. Niektórzy rozpaczają że nie mają tego, tamtego, a tak naprawdę najważniejsze w życiu jest zdrowie, bo gdy jego braknie okazujemy się bezsilni, zmanipulowani wizja nieuniknionego robimy różne rzeczy których tak naprawdę nie zrobilibyśmy nigdy gdyby nie to ze choroba postawiła nas pod ścianą. wcale się Ani nie dziwiłam że miała rożne myśli w tym takie że Bartek jest z nią z litości. Cieszę sie niezmiernie że on nie odpuścił a tym samym pokazał swojej narzeczonej jak należy walczyć i ona to zrozumiała

    OdpowiedzUsuń
  7. Ani Anka, ani Bartosz nie zdaja sobie sprawy co ich czeka po mastektomii. Ile jescze cierpienia i walki przed nią... . Dobrze, że ma w nim oparcie bo mężczyźni często uciekają...

    OdpowiedzUsuń
  8. Ania musi walczyć... nie może poddać sie na samym początku... Bartek nigdy by jej nie zostawił bo ja kocha i ona nie może w to watpić... czekam na kolejny:) [krzyk-uczuc] Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  9. ale ten odcinek jest smutny...
    Anka nie może się teraz poddawać....
    ona musi być teraz bardzo silna żeby wygrać z chorobą....
    dobrze że ma oparcie w Bartku...
    mam nadzieję że wszystko będzie dobrze...
    i nie możesz usuwać tego opowiadania!!!!!
    czekam na nexta
    pozdrawiam;***

    OdpowiedzUsuń
  10. Może to i głupie, ale... płakałam razem z nim. Cały obraz ostatnich relacji Bartka i Anki tak mnie poruszył... Do tego ty piszesz, że to zepsułaś, to nie wiem co ci powiedzieć. Poruszasz nas wszystkich a my nie rozumiemy twoich słów.
    Wiem jak to jest mieć coś poukładanego w głowie i chce się to zrealizować. Jak najbardziej to rób. Ale z własnego doświadczenia wiem, że żadna historia tu publikowana i pisana w trakcie nie uniknie pewnych zmian. Takie jest życie.
    A Ania ma dla kogo walczyć, więc niech zasuwa, bo tak jak kocha ją Bartek to chyba tylko Na górze ją kochają :)
    A co u Michasia? I Anity?
    Powodzenia ;*
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie warto się poddawać ale trzeba walczyć do końca ja już coś o tym wiem.. Dobrze że Ania ma przy sobie kogoś takiego jak Bartek. Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń