3 - Życie pod włos traktuje, wiem. Maskaradą wciąż jest, a w niej ty i ja gram.



Opierając się wygodniej w fotelu kierowcy palcami objęłam plastikowy kubeczek z kawą. Po raz pierwszy w życiu miałam wątpliwości co do słuszności podjętej przeze mnie decyzji. Może jednak powinnam oddać to śledztwo Robertowi zanim jeszcze na dobre się w nie zaangażuje? Wczorajsza rozmowa z Michałem i tak kosztowała mnie dużo, a przy naszej współpracy takie sytuacje byłyby przecież na porządku dziennym. Z drugiej jednak strony nie mogłam go zawieść. Liczył na mnie, a ja zgodziłam się mu pomóc. Nie mogłam teraz tak po prostu zrezygnować. Aby móc rzetelnie wykonywać swoją pracę musiałam pamiętać o jednym – nie mylić stosunków ‘biznesowych’ z życiem prywatnym. Michał był moim klientem i na tym powinnam była zaprzestać.
Odstawiając na maskę rozdzielczą kubeczek z ciepłym napojem westchnęłam głośno. Wiedziałam, że te wszystko tylko tak ładnie i prosto brzmi, w rzeczywistości czekają mnie ciężkie rozmowy z Bąkiewiczem, wiele bólu i morze przelanych łez. Ale może to właśnie pomoże mi się uleczyć z tej przeklętej, platonicznej miłości. Oby, bo na dłuższą metę nie dam sobie z tym rady.
Spoglądając przez przednią szybę samochodu bacznie przyglądałam się otoczeniu domu Bąkiewiczów. Duży, przestronny budynek wchodzący w skład spokojnego osiedla na obrzeżu Bełchatowa różnił się od dwupokojowego mieszkania na czwartym piętrze w starej kamienicy w samym centrum miasta, gdzie zrazem z Damianem staraliśmy się uwić swoje miłosne gniazdko. Tylko, że za nic nam się to nie udawało. Kiedy podjęliśmy decyzje o wynajęciu jakiegoś lokum dla siebie mieliśmy nadzieję, że pomoże nam to spędzać ze sobą więcej czasu, a tymczasem okazało się, że widywaliśmy się jeszcze rzadziej. Oboje jesteśmy pracoholikami, a to nie odbija się korzystnie na naszych relacjach. Często pracujemy po godzinach i kiedy wreszcie uda nam się wygospodarować trochę czasu dla siebie to nawet nie mamy siły na rozmowę. Szybka kolacja, krótka rozmowa, ciepły prysznic czy sen to cztery podstawowe wartości, które w zupełności nam wystarczają do szczęścia i chociaż żadne z nas nie powiedziało tego głośno to nasz związek stał się najzwyczajniej w świecie nudny. Namiętność została zastąpiona przez rutynę, a miłość ustąpiła miejsce przyczajeniu i może właśnie to stało się głównym powodem tego, że pragnęłam znaleźć zrozumienie oraz ukojenie w silnych ramionach Michała.
Z moich rozmyślań wyrwał mnie widok kobiety, która wychodziła właśnie z domu sąsiadującego z posesją Bąkiewiczów. Właśnie na to czekałam. W końcu musiałam od czegoś zacząć, a rozmowa z sąsiadami była bez dwóch zdań wyjściowym punktem śledztwa. Oczywiście każdy z nas zarzeka się, że nigdy nie podgląda czy nie podsłuchuje ludzi z najbliższego otoczenia, ale nie ma się co oszukiwać – to, ze głośno się do tego nie przyznajemy nie musi być adekwatne do tego, że tego nie praktykujemy. Wychodząc z samochodu lekkim truchtem udałam się w stronę niewysokiej szatynki. Jej idealnie skrojona garsonka wystająca spod gustownego płaszcza, nienaganna fryzura i odpowiedni makijaż sprawiały, że od razu było widać iż liczba zer na koncie tej pani wynosi minimum pięć.
- Przepraszam. – stając obok niej uśmiechnęłam się delikatnie – Czy mogę zająć minutkę?
- A o co chodzi? Przepraszam bardzo, ale nie mam zbyt wiele czasu.
- Rozumiem, ja mam dosłownie jedno pytanie. Widzi pani jestem znajomą Natalii. Umówiłam się z nią, ale kiedy pukałam nikt nie otwierał. Nie wiem może widziała pani, czy wychodziła gdzieś z Zuzią?
- Z tego co widziałam kilka dni temu to pani Natalia razem z córeczką gdzieś wyjechały, i jeszcze chyba nie wróciły.
- Tak? – teatralne gesty, mimiki twarzy i ton głosu były wręcz przypisane do uprawianego przeze mnie zawodu – A kiedy to dokładnie było?
- Pan Michał wyjechał w czwartek wieczorem, a ona wyjechała następnego dnia z samego rana. Zamówiła taksówkę, zapakowała walizki i odjechała.
- Nie poinformowała mnie o tym. Zdaję się, że na marne tu przyjechałam.
- Może niech pani poczeka na pana Michała, on powinien wiedzieć gdzie żona pojechała i kiedy wróci. Obecnie jest pewnie na treningu, ale nie długo powinien się zjawić. A teraz przepraszam, ale naprawdę się śpieszę.
- Oczywiście, dziękuje za informacje. Miłego dnia.
Kobieta lekko kiwnęła głową po czym w pośpiechu wsiadła do swojego samochodu i odpaliła silnik. Czyli wiemy już przynajmniej kiedy Natalia wyjechała z Bełchatowa, teraz musiałam się dowiedzieć już tylko gdzie dokładnie się wybrała i dlaczego zostawiła męża. Kiedy tylko auto z brunetką znikło za najbliższym zakrętem, z kieszeni marynarki wyjęłam telefon i w kontaktach odnalazłam numer Weroniki – uroczej blondynki, która od pewnego czasu pomagała mi i Robertowi w biurze. Nie musiałam długo czekać na reakcje. Dziewczyna odebrała zaraz po pierwszym sygnale.
- Cześć Anita. Coś się stało?
- Cześć, słuchaj potrzebuję twojej pomocy. Mogłabyś ustalić, który z taksówkarzy miał w ostatni piątek z samego rana kurs z Lipowej? Dokładny adres prześlę ci za chwilę SMS-em, dobrze?
- Jasne. Postaram się to załatwić jak najszybciej, nie masz się czego obawiać...

... przecierając dłonią oczy starałam się przezwyciężyć zmęczenie. Od dobrych dwóch godzin ślęczałam nad laptopem Natalii próbując złamać hasło na jej pocztę. Takimi sprawami zazwyczaj zajmował się Robert, ale dzisiejszego wieczoru nie mógł wziąć na siebie dodatkowego zajęcia i chcąc nie chcąc to ja musiałam się tym uporać. Bądź co bądź przecież Michał mi zlecił to zadanie. Tak więc pomimo tego, że nie zbyt dobrze się na tym znałam za wszelką cenę próbowałam się z tym uporać co nie było łatwe kiedy z ekranu komputera spoglądał na mnie właściciel urzekających, czekoladowych tęczówek, który w swoich objęciach trzymał roześmianą Zuzię.
Anita skup się!
Wzięłam głęboki oddech po czym po raz setny tego wieczora wpisałam kombinację jakiś liter, mając nadzieję, że tym razem w końcu mi się uda. Chwila oczekiwania i znowu nic.
- Cholera jasna. – moja irytacja osiągnęła już najwyższy pułap kiedy znowu moim oczom ukazał się komunikat z błędem zgodności z hasłem
- Co się dzieję, kochanie? – Damian podchodząc bliżej mnie postawił na blacie stolika dwa kubki z ciepłą czekoladą, z których unosiła się para o niezwykle kuszącym aromacie – Siedzisz nad tym laptopem i siedzisz, a widać, ze jesteś zmęczona.
- Muszę coś jeszcze zrobić. – uśmiechając się delikatnie w jego kierunku oparłam się plecami o krzesło
- Nie możesz zająć się tym jutro?
- Obiecałam klientowi, że zrobię to jeszcze dzisiaj. Zależy mu na czasie.
Wciskając niechcący jakiś przycisk na klawiaturze zwinęłam stronę poczty na pasek ukazując tym samym swojemu narzeczonemu zawartość tapety komputera.
- Michał z Zuzką? – blondyn oparł się dłońmi o stół – Anita czy to komputer Natalii? Coś się stało?
Spojrzałam na Damiana. Jego przenikliwy wzrok przeszywał mnie na wskroś. Nie powinnam była mu mówić o szczegółach tej sprawy, ale z drugiej strony niedługo przecież i tak cały Bełchatów będzie o tym huczał, więc może lepiej byłoby jakbym przekazała mu najrzetelniejszą wizje tego wydarzenia.
- Anita? O co w tym wszystkim chodzi?
- Natalia odeszła od Michała.
- Słucham? – jego reakcja była niemal taka sama jak moja kiedy Bąkiewicz przekazywał mi tą informację – Żartujesz, tak? Przecież to było takie wzorowe małżeństwo.
- Właśnie było. – westchnęłam głośno – W piątek rano kiedy Michał był na wyjeździe ona tak po prostu spakowała siebie i Zuzię i gdzieś znikła z dzieckiem. Nie zostawiała mu żadnej wiadomości, oprócz jednego, banalnego przepraszam w jakimś cholernym liściku.
Blondyn z niedowierzaniem energicznie pokręcił głowa.
- Nie mogę w to uwierzyć. Tak po prostu wyjechała z dzieckiem i nie raczyła mu nic o tym powiedzieć?
- Jak słyszałeś. Michał odchodzi tam od zmysłów i boi się, że coś im się stało, a ja nie mogę sobie poradzić z tym przeklętym hasłem na jej pocztę. Jak na razie udało mi się ustalić jedynie kiedy dokładnie wyjechała, nic po za tym.
- Nigdy bym nie przypuszczał, że takie coś przytrafi się właśnie im. Zdawali się być tacy w sobie zakochani.
- Pozory mogą mylić. – na mojej twarzy pojawił się gorzki uśmiech – No, ale muszę wracać do pracy, a ty kładź się już spać i na mnie nie czekaj, jutro musisz być z rana w firmie.
- A ty w biurze. No, ale po co ty masz się nad tym męczyć skoro masz w domu tak genialnego informatyka jak ja?
- I do tego niezwykle skromnego.
- A jakby inaczej. – jego wesoły śmiech rozniósł się po całym pomieszczeniu – No, ale teraz już kochanie nie wymądrzaj się tylko ustąp mi miejsca. Dla mnie to przecież pikuś.
Odwzajemniając gest spełniłam jego prośbę. Kiedy tylko Damian usiadł wygodnie na krześle spojrzał na mnie wymownie i delikatnie klepną swoje kolana. Nie musiał nic mówić, doskonale wiedziałam o co mu chodziło. Nie zwlekając ani sekundy dłużej usiadłam na wskazanym przez niego miejscu. Rękoma obejmując jego szyje mocniej wtuliłam się w jego ciało chcąc poczuć jego ciepło. Nawet na chwilę nie spuszczałam z niego wzroku. Patrząc na  to z jakim skupieniem próbował złamać hasło zabezpieczające pocztę nie mogłam wyzbyć się ogromnych wyrzutów sumienia. Damian był bez zwątpienia wspaniałym człowiekiem. Ambitny, mądry, troskliwy w przyszłości na pewno będzie wspaniałym mężem i ojcem, tylko że najwyraźniej nie trafił na najodpowiedniejszą kobietę. Nie zasługiwałam na niego. W momencie kiedy on starał się zrobić wszystko abym ja była szczęśliwa, harował na naszą wspólną przyszłość i odkładał każdy ciężko zarobiony grosz na 'dobry start’, ja bawiłam się w jakąś szczeniacką miłość do faceta, z którym na dobrą sprawę nic mnie nie łączyło. Błękitne tęczówki blondyna przepełnione ogromną czułością i ufnością zawsze sprawiały, że czułam się podle okłamując go. Tym razem nie było inaczej.
- Mówiłem, że dla mnie to pikuś. – na twarzy Damiana pojawił się szeroki uśmiech
- No brawo mój Supermanie. – delikatnie musnęłam swoimi wargami jego policzek
- I tylko tyle? – blondyn zrobił obrażoną minę – Sądzę, że zasługuje na coś bardziej namiętnego, rozkosznego, gorącego.
- Później. Na razie to ja muszę wrócić do pracy Romeo.
Lekko pokręciłam głową, a następnie przeniosłam wzrok na ekran laptopa. Uważnie przyjrzałam się poszczególnym wiadomościom. Wśród jakiś reklam i SPAM-u moja uwagę przykuły powtarzające się wiadomości od jednego adresata. Było ich mnóstwo. Najstarsze pochodziły jeszcze sprzed roku. Zdziwiona najechałam kursorem na pierwszą od góry wiadomość w celu jej odczytania. Zapoznając się z kolejnymi linijkami tekstu nie mogłam w to wszystko uwierzyć. To zdawało się być wręcz absurdalne. Dla pewności sprawiłam jeszcze jedną wiadomość, potem następną i kolejną. Wszędzie była podobna treść. Nie kryjąc zdziwienia spojrzałam na Damiana.
- Powinnaś do niego zadzwonić. – uśmiech, który jeszcze przed chwilą gościł na jego ustach znikł ustępując miejsca powadze i stanowczości - I to jak najszybciej.
Przytaknęłam mu. Zgarniając z blatu stołu telefon, drżącymi rękoma wystukałam na jego klawiaturze dziewięciocyfrową kombinację, a następnie w pośpiechu nacisnęłam zieloną słuchawkę. Pierwszy sygnał – żadnej reakcji, drugi, trzeci, czwarty.
Odbierz Michał, odbierz.
Dopiero po piątym sygnale usłyszałam znajomy głos bruneta po drugiej stronie. Wstrzymałam oddech.
- Tak?
- Cześć, Michał. Słuchaj mam coś i myślę, że musisz to jak najszybciej zobaczyć. Mógłbyś przyjechać do nas do mieszkania?
- Ale co to takiego? Znalazłaś je? Wiesz już gdzie są?
- Jeszcze nie, ale mam coś naprawdę istotnego dla tej sprawy i najlepiej by było jakbyś jeszcze dziś rzucił na to okiem.
- Za dziesięć minut jestem u was... 

***
Dzień dobry, cześć i czołem. Sama się sobie dziwie, ale ten odcinek pisało mi się tak jakoś niezwykle łatwo i bez najmniejszych problemów, mam nadzieje, że nie odbiło się to na ogólnej treści. Wystarczy tylko zabrać mi na niespełna godzinę Internet, a przy pomocy notatnika w trochę ponad pół godziny powstała trzecia część tego opowiadania, którą zostawiam do Waszego wglądu. Przypominam:


Ja naprawdę nie gryzę. Nie taka Tea straszna jak ją malują. Dziękuje za wszystkie komentarze i do zobaczenia za dwa tygodnie. 

10 komentarzy:

  1. Ach, nie ma to jak pomagać ukochanemu znaleźć żonę. Anita ewidentnie jest na skraju wytrzymania jeśli o to chodzi, bo ta pracę uwielbia, ale jeśli darzy uczuciem klienta... Chyba robi to, żeby pomóc Bąkowi być szczęśliwym, ulżyć mu w cierpieniu.
    Tak, sąsiedzi z pozoru nic nie robią, ale jak o coś spytać to wszystko wiedzą ;p nie wiem jak oni to robią hahah moja ciotka pół dnia spędza w oknie więc wiem coś o tym ;p
    Wyjechała z samego rana czyli jej się spieszyło i skoro zaraz po wyjeździe Michała, to zaplanowała to.
    A przy okazji łamania hasła to Anita wdała się w refleksje nad swoim partnerem. Byle tylko nie wpakowała się w małżeństwo z rozsądku...
    Tak myślałam, że na tej poczcie będzie coś znaczącego i owszem. Romans? Od roku? Ona wyjechała do jakiegoś faceta?
    Niech ci na jeszcze jedna godzinę zabiorą Internet ;p bo ja chce 4 :D
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. czy wszystkie autorki poszalały kończąc rozdziały w najciekawszych momentach jak tak dalej pójdzie to dostanę niedługo jakiegoś rozstroju nerwowego :P sprawa się dopiero zaczęła a widzę że Anitę już dopadają wątpliwości, ja nie wiem ja ta dziewczyna sobie poradzi, ja chyba bym nie dała rady, jestem ogromie ciekawa co Anita znalazła w na tej poczcie, od kogo były te wiadomości i jaka była ich treści, mojego hasła to by chyba nikt nie zgadł, kiedyś brat próbował, a on też informatyk i nie bardzo mu wyszło :P
    ja pamiętam jak w tamtym roku miała problemy z netem, to potrafiłam napisać 3 rozdziały w przód :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojjjj normalnie już kocham to opowiadanie :) Anita mi imponuję zdecydowanie to kobieta, którą nie łatwo zniechęcić , jak sobie coś ubzdura to do tego dąży. Chcę pomóc Michałowi z drugiej strony czuje, ze ta pomoc może przejść na pewien wyższy szczebel. Tak sobie ubzdurałam i zrób mi coś;p hahaha. Ja bym się chyba pogubiła za którymś razem, ale wierzę, że odkrycie jakiego dokonała wniesie coś przełomowego do życia Michała. Mądra z niej kobietka :) aż się boję co to może być. Uwielbiam zakończenia w takich momentach;p, świetnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo ciekawy jaet ten rozdział a w szczegolności zaciekawiło mnie to co znalazła Anita w poczcie Natalii... czekam z niecierpliwościa na kolejny rozdział:):) [smak--zycia] Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  5. Kochana, jak ja nie lubię, gdy kończysz w takich momentach! I wytrzymaj tutaj spokojnie te dwa tygodnie! Cholera. Ale do rzeczy, szkoda mi zarówno Anity, jak i Damiana. Ona cierpi, bo nie może być z facetem, który ma swoją rodzinę, a on jest tego zupełnie nieświadomy, co jest równie przykre. Miłość jest niesprawiedliwa, a już na pewno ta nieszczęśliwa. Matko, nie wiem, jak Ty to wszystko poprowadzisz dalej, ale jestem totalnie zauroczona i zafascynowana, od samego początku. Masz mnie!
    Kurczaki, tylko co na tej poczcie im się pokazało, że od razu musieli powiadomić Miśka?! Śmierdzi mi tutaj jakimś innym facetem! Wrrr! Tea, zlituj się i wklej nam tutaj dalszy ciąg szybciej! Ja błagaaam! Ale moje prośby pewnie nic nie dadzą, haha!
    Oj, muszę się uzbroić w cierpliwość. Pozdrawiam! :* / dont-be-afraid-of-tomorrow

    PS. Uwielbiam Cię!

    OdpowiedzUsuń
  6. No i cóż oni tam znaleźli, co? Ale jestem ciekawa :) Ale to smutne, że ona ze swoim facetem(nieświadomym) próbują pomóc Michałowi. To prawie jak jakiś czworokąt + dziecko :) Pozdrawiam, M. [neonow-szept]

    OdpowiedzUsuń
  7. Przepraszam,ze to powiem,ale: zabiję Cię bez żadnych skrupułów ;) Jak możesz kończyć w TAKIM momencie? :P Ja teraz będę ciągle myślała co tam ciekawego w tej poczcie znalazła Anita. Trochę mi jej szkoda. Musi zajmować się sprawą faceta,którego kocha i podejść do tego jak najbardziej profesjonalnie z określonym dystansem.. Ciekawa jestem jak długo jej się to uda i czy po czasie ich wspólnego przebywania ze sobą nie przekroczą wytyczonych przez siebie granic. Chociaż ja nie miałabym nic przeciwko :) Mam jedną prośbę: masz wakacje,więc napisz tu już coś nowego :) Bo ja umrę z ciekawości! Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  8. No i powiem jak przykładny Polak: Masz w cym.bał! Nie kończy się w takich momentach, zwłaszcza kiedy ktoś nadrabia całe opowiadanie i już się wkręcił i już ma nadzieję na jakiegoś soczystego newsa, a tu nic! Wiesz, co? Tym bardziej jesteś mi winna coś za ten szablon! A tak chociaż raz się o coś upomnę ;D. Opowiadanie oczywiście cudowne i już wyczuwam w nich dreszczyk emocji. A ta Natalia głupia... Takiego Bąkiewicza zostawić. Nawet ja bym się na coś takiego nie odważyła :D. Czekam na kolejny rozdział, Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  9. jak mogłaś mi to zrobić...
    jak mogłaś zakończyć w takim momencie....
    myślałam że dowiem się kim jest ten tajemniczy adresat z którym pisała żona Bąkiewicza....
    a teraz musze czekać w niepewności....
    dodawaj szybko nexta;)
    pozdrawiam;***
    (kolejna-szansa)

    OdpowiedzUsuń
  10. Już mam wszystko nadrobione, czyli jest OK ;)
    No i co ja mam powiedzieć? ;) Bardzo ale to bardzo mi się podoba i mogłabym czytać i czytać bez końca nowości u Ciebie ;)
    Ja to w ogóle nie wiem o co chodzi tej Natalii, jakim prawem bez słowa zabrała ojcu dziecku i wyjechała nie wiadomo gdzie. Nie rozumiem takich ludzi i tyle.
    Anita ma ciężki żywot ze świadomością, że obok niej mieszka męższczyzna jej życia a mimo to nie ma prawa go nawet dotknąć bo ma żonę i dziecko a ona też nie jest sama. Eh, jakie to wszystko życiowe i smutne bo sama przez coś takiego przechodziłam. Może mój obiekt westchnień nie miał żony i córki ale był tak jakby poza moim zasięgiem;/
    Czekam z niecierpliwością na dalsze losy tego opowiadania. Czy ja ci mówiłam, że połączenie Kurka i Bąka w jednym opowiadaniu jest świetne? xD jeśli nie to mówię teraz ;D
    Pozdrawiam :***

    OdpowiedzUsuń